niedziela, 28 lipca 2013

Ufff jak goraco. Hot, hot summer!


Niedawno pisałam o podkładce pod mokre buty w deszczowy dzień. Dziś temperatura 40 stopni C, w butach chodzić się nie da. Bose stopy i dziecięcy (albo w przypadku szczęśliwych posiadaczy - pełnowymiarowy) basen albo trawa w ogrodzie i wąż ogrodowy - to szansa na przetrwanie. 

Ale to kolejne wyzwanie! Tym razem dla podłogi w salonie.

Nie śmiejcie się.. Dziś ratując bielone deski w salonie robię drugą podkładkę - do opłukiwania nóg przed wejściem do domu.

Potrzebne będą: 



1. cztery deseczki oraz gwoździe i młotek
albo stara drewniana skrzynka* i piła:


wybrałam bukowe (po 3.46 zł w Bricoman)
ponieważ ich czerwonawy kolor pasuje 
do kafli na naszym tarasie


2. dość duże kamienie o zaokrąglonych kształtach




kupiłam dwa rodzaje otoczaków, ale raczej 

wykorzystam te czerwone (skład kamienia pod Piasecznem, 
cena 3 zł/kg)


3. cztery kątowniki albo same gwoździe:


Bricoman, 98 groszy/szt.



4. mąż (ktoś musi wykonać czarną robotę)


I teraz
kto ma deseczki 
zbija z nich kwadrat wielkości ok. 35 cm x 35 cm, 

kto ma skrzynkę 
odpiłowuje górną część i likwiduje dno, żeby otrzymać mniej więcej takie coś:



Ustawiamy na słonecznym miejscu 
w pobliżu węża ogrodowego. 


W środku układamy kamienie.



Troche wody i kamienie oraz drewno obmyte z pyłu dostają wspaniałego blasku i koloru. Wszystko pięknie do siebie pasuje: kamień, drewno, kafle, zieleń roślin. 



W tym momencie wasze stopy otrzymają nieograniczoną porcję cudownego masażu na rozgrzanych słońcem kamieniach, porcję ochłody z węża ogrodowego, a wasza podłoga przy wejściu z balkonu nie zniknie pod toną piasku i trawy nanoszoną przez milion wejść i wyjść bosych stopek po "lemoniadę", "po owoc", "po zabawkę", "po ręcznik", "po piłkę", "na siku" ...... 





Polecam!  
Cuuuudooooowne uczucie. I całkiem estetyczne odczucie.


Do kamieni stoi kolejka chętnych. Zen.

*Ja niestety starej drewnianej skrzynki nie znalazłam. Marzyła mi sie piękna francuska po winach, albo chodziaż stara polska po jabłkach lub warzywach. Bez szans. Tylko plastik. Najładniejsza, która znalazłam stała na wystawie sklepu Cottonfield i oczywiście nie była do sprzedania :) "Może będziemy zmieniać wystawę na jesieni" powiedziała mi uśmiechnięta i dość zadziwiona Pani ekspedientka. Szkoda.


***

Not so long ago, I wrote a post about a river stone filled rainboot tray. I wanted to protect my white entrance floor from water and mud. Well, today it is 40 degrees C and there is no chance to put any shoes on. Bare feet in the garden, swimming pool or water on the grass are the only ways to survive. 


Yet, this time I have to protect my white oak floor in the living room! 


Don't laugh... today I have to create another tray - a bare feet-wash-box. To wash out the dirt and grass from childrens' feet before they get into the house for the billion's reason: the toy, the lemonade, the ball, the towel... the pee...


All you will need is:



 1. Four pieces of wood or an old wooden box (I've chosen the reddish wood suiting to my balcony color)
2. Round stones (I bought two colors but will use rather those reddish ones)











3. hammer and nails
4. husband (to do the heaviest part of work)


Now, those who have wooden piece should make a construction like shown on the photo. Those who have a wooden box will have to get rid of its bottom and reduce its height.









When ready, you place it on a sunny spot in the garden.











Fill with stones.












And start using it!
It is sooooo cooool.
Awesome. Zen.











When they get wet, the stones and wood become shiny and colorful. Beautiful combination of colors: stones, wood, terracota, green plants! Love it! At this time your feet are ready to get a gorgeous hot stone massage, a cool relief from heat thanks to the garden waterer and your living room floor will no longer suffer from the tones of grass and sand covering it with every little foot hopping in.


There is a long queue to my super stone box... :)


Enjoy!











sobota, 27 lipca 2013

1000 wejsc na www.amofiori.blogspot.com !!!!!




Dziś po raz 1000-czny ktoś wszedł na strony mojego bloga! Dużo czy mało? Nie wiem! Ale dla mnie jest to okazja do wielkiej radości i satysfakcji. I motywacja do znajdowania nowych tematów, zdjęć i inspiracji.

Dziękuję wszystkim, którzy tu zaglądają, czytają, oglądają, komentują, korzystają z moich rad i pomysłów.


Zaskoczeniem i radością jest dla mnie również fakt, że pomimo iż blog pisany jest po polsku, na stronę wchodzą goście z całego świata - Stanów Zjednoczonych, Francji, Portugalii, Holandii, Niemiec, Szwajcarii, Ukrainy, Rosji, Turcji, Indonezji...

Pozdrawiam wszystkich moich 1000 Gości !!!
Dziękuję.

Zaczynam pracować nad kolejnym "zerem" w moich blogowych statystykach :) i od dziś do wpisów dodaje też wersję angielską tekstu.



***

Today is that day when the 1000th guest visited my blog. Is it a lot or not? I do not know! But for me it is a huge occasion to celebrate it with joy and satisfaction.

Thank you all who dropped in, read, watched, commented and made good use of my hints and advice.

To my great surprise, even though my blog is written in Polish, there are visitors from all around the world - USA, France, Portugal, Spain, Holland, Switzerland, Germany, Ukraine, Russia, Turkey, Indonesia...

From now on, I am going to write posts also in English. 

Greetings to all my 1000 Guests!!!
Thank you!

Now I start working on another "zero" in my blog's statistics :)


piątek, 26 lipca 2013

Plastic (not) fantastic! - kamienna podstawka pod buty


Czy pisałam już, że nie nie cierpię plastiku? Kamień, porcelana, szkło, metal, drewno, skóra, naturalny materiał ... użyte do dekoracji wnętrz dają nam poczucie obcowania z naturą. Plastik niestety nie. Bez względu na ilość designerskich dzieł i wielkich nazwisk designu - mnie plastik kojarzy się z ...wysypiskiem śmieci. 



To wolę!

Niemniej jednak praktyczna strona wykorzystania plastiku jest nieoceniona i bezdyskusyjna a dziś piszę o tym jak ten mój nieulubiony plastik poskramiam i dostosowuję do moich standardów na przykładzie podkładki pod buty.

Kilka mocno deszczowych dni wakacyjnych w połączeniu z moimi jasnymi kaflami na podłodze w przedpokoju zmusiły mnie do postawienia czegoś pod ociekajace deszczem, lub w przypadku dzieci  błotem, gliną lub mokrą trawą (gdzie one się bawią??) buty.

Podstawki dostępne w sklepach są oczywiście plastikowe i poniżej prezentuje Wam moją - zakupioną w OBI.  



Podkładka z OBI za 16 zł

Tania i praktyczna. Ale ... nie do zniesienia na kaflowej podłodze w otoczeniu porcelanowych waz. 

Z pomocą przyszła mi : Martha Stewart (nie śmiejcie się - ja ją lubię i cenię), rzeka Kamienica i długie wakacyjne godziny  spędzone z dziećmi na jej brzegu.

Na jednym z portali "DIY" Marthy Stewart zobaczyłam podkładkę pod buty wysypaną żwirkiem. Uśmiałam się bo komentarze pod spodem były w większości poświęcone opisom, co ich kot zrobiłby z tym żwirkiem lub jak bawiłby się nim pies lub małe raczkujące dzieci.

No ale ja w tym czasie leżałam nad Kamienicą, pełną cudownych granitowych i piaskowych otoczaków. W różnych kształtach i wielkościach i kolorach. I z mnóstwem czasu do dyspozycji. A sam pomysł uznałam za godny uwagi.


Rzeka Kamienica k.Nowego Sącza

Tak więc już po kilku godzinach (!) dno bagażnika mojego samochodu było wypełnione kamieniami (odpowiedniej wielkości i o starannie dobranym kolorze). 

A potem zaraz po powrocie do domu: 

1. Karcher na balkonie wyczyścił kamienie z zielonkawego osadu rzecznego...


2. Słońce wysuszyło i odkryło prawdziwy kolor kamieni Beskidu Sądeckiego



3. Kamienie trafiły na podstawki zakrywając prawie w całości plastik podkładki...





5. Mokre kalosze znalazły sobie wygodne miejsce do schnięcia!




Teraz już moge wchodzić do domu bez zamykania oczu na widok plastikowych podkładek a moja podłoga na troche dłużej niż jeden deszczowy dzień pozostanie jasno-czysto-biała.



Są naturalne i przypominają mi cudowne chwile spędzone nad Kamienicą ale przyznam się, że również i te podkładki jeszcze kiedyś udoskonalę.


Spróbujcie tego sposobu też:

ze starą drewnianą niepotrzebną tacą,

starą drewniana skrzynką na owoce,

drewnianą paletą (jeżeli macie duży przedpokój i dużo butów),

jakąkolwiek inna podstawką pasującą do waszego wnętrza.


Miłego dnia!




czwartek, 25 lipca 2013

Lawendowy kurczak na słodko

Dziś krótki wpis dla tych, którzy skorzystali z mojego przepisu i są posiadaczami choć kilku kropel lawendowego syropu 2013.




Ten szybki przepis nie wymaga wielkich umiejętności kulinarnych ale wymaga zgromadzenia kilku czasem nietypowych składników:

kurczak - najlepiej kawałki z nóżek bez kości
oliwa - najlepiej cytrynowa
dobry pachnący czosnek
mała cebulka
świeża bazylia
pieprz czerwony
kawałki pomidora 
(może być resztka ze śniadania...:)
i
syrop lawendowy 
(opis jak zrobić we wcześniejszym poście)

świeża bagietka lub dobry chrupiący chlebek
dobre, lekkie owocowe białe wino




Na oliwie przysmażamy dość grubo pokrojony czosnek i drobno posiekana cebulkę (około 1-2 min), dodajemy czerwonego pieprzu, rzucamy kurczaka smażymy na takim ogniu żeby się ładnie zarumienił. W międzyczasie dodajemy porwane liście bazylii, kawałki pomidorów. Jak już wszystko pięknie się smaży możemy dolać kilka kropli wina, odparować, i na koniec dodac syrop z lawendy.
Nie za dużo! 1-2 łyżki stołowe.

GOTOWE!
10 minut? 

Niestety nie pokażę Wam zdjęcia finalnego bo danie znikło z patelni :) mmmmmmmmm... co za zapach, a co za smak!

Smakuje świetnie 
z bagietką 
albo z pokrojonym w kostkę chlebkiem.


Smacznego!


czwartek, 18 lipca 2013

Manneken Pis a la polonaise

Wszyscy znamy figurkę Manneken Pis - sikającego chłopczyka z Brukseli. 




Jak mówi jedna z legend, w XIV wieku Bruksela została zaatakowana i była oblegana. Najeźdzcy chcąc zdobyć miasto zaplanowali, iż podłożą materiały wybuchowe w murach miasta i dostaną się łatwo do środka. Jednak mały chłopiec imieniem Juliaanske, szpiegując agresorów, odkrył miejsce, gdzie zaraz miał nastąpić wybuch. Widząc co się dzieje nasikał na palący się lont, czym uratował miasto.*

Ja znalazłam jej polskiego odpowiednika!





Manneken Pis a la polonaise - to prześmieszna figurka siusiającego rycerzyka stojącego pod murami zamku w pewnym mieście na południu Polski. Tym razem rycerz nawiązuje do legendy o cudownym źródełku wypływającym spod królewskiego zamku.


Tylko dlaczego siusianie ma symbolizować tryskajace źródełko? :) Tym bardziej, że rycerzyk nie sika szczególnie zamaszyście!


Oceńcie sami:):):)
Postanowiłam go pokazać - bo dzieło absolwenta krakowskiej ASP - Zbigniewa Beca jest sola w oku wielu mieszkańców miasta, tematem wielu gorących dyskusji ale przede wszystkim... świetnym obiektem fotografii.

Kto zgadnie jakie to miasto?

*Wikipedia


niedziela, 7 lipca 2013

Fotele, fotele, fotele dla Amofiori

Nowa kolekcja foteli Amofiori w przygotowaniu. Zobaczcie jakie cztery cacuszka wynalazłam na aukcjach staroci. Właśnie przyjechały z różnych części Polski i Europy. 



FRANCUSKIE KRZESŁO DO BIURKA LUB NA PRZEDPOKÓJ:







WYGODNY FOTEL DO SALONU:






STYLOWY FOTEL OZDOBI KAŻDY ZAKĄTEK DOMU LUB MIESZKANIA:





FOTEL Z LAT 60- TYCH BĘDZIE PASOWAŁ DO NOWOCZESNEGO SALONU
NASZEJ SĄSIADKI:







Dzięki nowej farbie i nowym materiałom dostaną nowe życie i ozdobią kilka kolejnych wnętrz.  Transformacja tym razem odbędzie się w atelier Ann Decor u Ani i Mariusza Otowskich

Który z nich się Wam najbardziej podoba?

Który Was inspiruje?

Jaki kolor pasowałby Waszym zdaniem do którego?

Ja już mam pomysły. 
Rezultaty po wakacjach. 

Fotele Amofiori będą do sprzedania. Można rezerwować :)

Wszystkie będą rozłożone na części pierwsze i na podstawie ich oryginalnego szkieletu drewnianego - odtworzone przy użyciu nowych materiałow we wnętrzu i nowego angielskiego, francuskiego lub włoskiego materiału na zewnątrz. Oczywiście - opatrzone logo Amofiori. Unikalne.