czwartek, 27 czerwca 2013

Poziomkowy konkurs na wakacje!!!

Dziś koniec roku szkolnego i początek wakacji! Ale nie ma lekko - po raz ostatni wywołuję do tablicy. 

Proszę bardzo, ręka w górę:

Kto zna smak i zapach dojrzałej, leśnej poziomki znalezionej na górskiej słonecznej łące, na skraju szlaku, na leśnej polance?

Kto pamięta z dzieciństwa radość znalezienia nietkniętgo przez nikogo poziomkowego "zagłębia"?

Kto chociaż raz nazbierał sto poziomek i nanizał je na długą trawkę a dopiero potem zjadł?

Mmmmmmmmmmmm.... Tego się nie da z niczym porównać! 


Dla mnie to właśnie poziomka obwieszcza początek letniej wakacyjnej laby i wszystkich przyjemności z nią związanych.






Poziomka - pachnące serduszko 
rozgrzanej słońcem łąki.


Życzę Wam i waszym dzieciom, żeby w ciągu rozpoczynających się właśnie dziś wakacji, obok dalekich egzotycznych podróży, cudownych widoków natury, pięknej architektury i niezliczonej ilości różnych smaków i kuchni - znalazł się też i ten jakże magiczny smak małej czerwonej polskiej leśnej poziomki.  


Udanych wakacji Wam życzę i...

OGŁASZAM WAKACYJNY KONKURS

z Nagrodą Główną i Jedyną w postaci

Ceramicznego Talerzyka - Patery Frutti di Bosco
z motywem owoców leśnych (w tym owocu i kwiatu poziomki) 
włoskiej firmy BASSANO.





Ponieważ mój blog z założenia jest blogiem wnetrzarsko - dekoracyjno - life style'owym a nie kulinarnym, postanowiłam dziś wytropić ślady poziomki w ogólnie pojętym design'e. Odwiedziłam szereg sklepów różnej branży i oprócz dwóch bardzo szmirowatych kubeczków ze wzorkiem w poziomki, plastikowym minutnikiem w kształcie truskawki i Nagrodą Konkursową nie znalazłam nic!

W związku z tym ogłaszam konkurs na wyszukanie motywu poziomki na czymkolwiek! Ściereczce, obrazku, łyżeczce, talerzyku, meblu, ubraniu... 

Proszę zrobić zdjęcie wyszukanej rzeczy i opatrzone swoim imieniem i nazwiskiem lub pseudonimem oraz opisem gdzie dana rzecz została znaleziona - przysłać na mail:

amofiori.blog@gmail.com

Jednoosobowe jury pod moim przewodnictwem wybierze w subiektywnej opinii Zwycięzcę - przedmiot najbardziej oryginalny lub zaskakujący lub urzekający prostotą lub pięknem - NIEBANALNY i NIESZMIROWATY - i na podany przez niego adres wyśle rzeczoną nagrodę (dla  zamieszkujących poza Polską preferowany odbiór osobisty ;) 

Czas na nadsyłanie prac - 31 sierpien 2013
Rozstrzygniecie konkursu 1 wrzesień 2013.

Wszystkie nadesłane zdjęcia zamieszczę na stronie blogu.
Uwaga! Rozpoznam zdjęcia truskawek oraz nie dopuszczam zdjęć skradzionych w internecie. 

Tropiciele poziomkowego design'u do dzieła!




środa, 26 czerwca 2013

Baba drożdżowa- odkrywam tajemnice przepisu

Babki drożdżowej nigdy nie chciałam robić. Uważałam że to rzecz zbyt skomplikowana i wymagająca zbyt długiego czasu przygotowania. Odstraszało mnie ręczne wyrabianie ciasta na stolnicy, czekanie na wyrośnięcie i sama delikatność ciasta (nie wolno zaziębić, nie wolno przegrzać, rośnie czy nie rośnie...). 

No i najważniejsze - wiedziałam, że nigdy przenigdy nie dorównam Mamie, ktora jest Absolutną Królową Ciasta Drożdżowego. Po swojej Mamie zresztą czyli mojej Babci Kunegundzie.

Aż któregoś pięknego dnia, proste pytanie z ust syna zniszczyło mój błogostan nieumiejętności: "Mamo dlaczego nie upieczesz mi takiego ciasta jak babcia?" Babcia daleko, pomocy znikąd a duma nie pozwala odpowiedziec "Bo nie umiem." Spróbowałam.

Przepis od Mamy dostałam opisany w zaledwie kilku słowach mailem. Zamiast przecinków bylo "wiesz jak" lub "widziałaś przecież". 

I brzmiało mniej więcej tak:

1 jako i 2 żółtka, ubijasz z cukrem i zapachem lub startą skórką cytrynową, sól (nie zapomnieć!), dodać mąkę i ciepłe mleko, dobrze wymieszać, jeszcze raz mleko, a potem roztopiony smalec i surowe masło albo całość jednego lub drugiego i pozostawić do wyrośnięcia.   

I wszystko jasne :)
Ciasto wyszło rewelacyjnie za pierwszym razem. W życiu.

A teraz tłumaczenie dla Was.



Składniki:

drożdże
1 3/4 szklanki mleka
1 jajo i 2 same żółtka
7 dkg cukru pudru
10 dkg masła lub smalcu albo pół na pół
1/2 kg mąki
aromat lub strata skórka z cytryny
nadzienie lub jego brak





No i przechodzimy do dzieła.

Bierzemy robot kuchenny z dużą misą i wsypujemy cukier puder oraz wbijamy jajko i 2 żółtka (tych ostatnich może być ile chcecie nawet 10 albo więcej) oraz aromat

Do babki różanej używam różanego, do zwykłej skórki z cytryny lub olejku cytrynowego.




Mieszamy aż zrobi się puszyste. Dodajemy masło. Dalej robot się dwoi i troi a my w mikrofali podgrzewamy szklankę mleka i wsypujemy do niej drożdże (ja używam suchych w ilości opisanej na opakowaniu w przeliczeniu na kg mąki). Dolewamy drożdże z mlekiem, dosypujemy mąkę, sól (bez soli nie będzie smaku) i potem jeszcze 3/4 szklanki mleka bo robot zaczyna się krztusić od nadmiaru mąki. No i teraz powinno być już dobrze.

(Łatwość przepisu na to skomplikowane ciasto polega na tym, że sukcesywnie dodajecie roboty robotowi a nie sobie... a wasz piekarnik i minutnik dokończą dzieła. Wam pozostanie jedynie triumfalne postawienie ciasta na stół oraz aplauz biesiadników).

Robot sobie dalej miesza (można zmienić końcówkę na hak do ciasta) i jak już widzicie, że ciasto zaczyna odstawać od brzegów to ciasto wyjmujemy na posypana mąką stolnice. 

Teraz w zależności od tego czy mamy formę podłużną, czy okrągłą - formujemy walec dłuższy lub krótszy. Wpychamy ciasto do nasmarowanej masłem i posypanej mąką formy i wkładamy do piekarnika nagrzanego na 40 - 50 stopni C.

Jeżeli chcecie, żeby w cieście było nadzienie to trzeba ciasto delikatnie rozwałkować, z nadzienia zrobic grubą kreche wzdłuż dłuższego boku prostokąta, zawinąć i taki zwitek przełożyć do formy.

40-60 min - i ciasto wyrasta ponad forme, przekręcacie temperature na 180 stopni i za pół godziny do 40 min babka gotowa. Wystarczy posypać cukrem pudrem. 

Niestety musze was przestrzec - gen udanej babki drożdżowej jest dziedziczny. Albo się go ma albo nie.

Ale jeżeli do mojego przepisu dodacie dużo serca to też się uda!
Czekam na echa waszej przygody kulinarnej z babka drożdżową.



Smacznego!





poniedziałek, 24 czerwca 2013

Czas na wnętrze... w wydaniu - Amofiori

Dziś polecam lekture lipcowo-sierpniowego wydania Czas na Wnętrze 2013. Znajdziecie go w Empikach, wybranych kioskach i niektórych stacjach benzynowych.

W środku - na kilkunastu stronach - moja przedostania realizacja. Wnętrze w moich ulubionych kolorach - o ile biel we wszystkich odmianach i odcieniach mozna nazwać kolorem? Według mnie można! 

Zapraszam do lektury. Nawet nie wiecie jak się cieszę z tej publikacji... Piękne zdjęcia Pana Piotra Gęsickiego oraz opis i stylizacja Pani Aldony Bejnarowicz - Gęsickiej. Dziękuje :) 


















czwartek, 20 czerwca 2013

Stary Nowy czy Nowy Stary?

Czyli skąd wziąć fotel?

Przy okazji remontu naszego domu wymarzyłam sobie FOTEL. I to nie bylejaki. Miał być nowy ale nie nowoczesny, stylowy ale nie babciny, kolorowy ale bez przesady i oczywiście najlepiej, żeby był w kwiaty... Jedny słowem pasujący do mojego ogólnego zamysłu biało-kredowo-pastelowych transformacji naszych wnętrz.

Ile sklepów wnętrzarskich, meblarskich, internetowych, aukcji internetowych zwiedziłam, żeby takowy znaleźć - nie zliczę. Było wszystko, tylko nie to czego szukam

I wtedy zrodził się pomysł, że taki fotel MUSZĘ stworzyć sama

Tu oczywiście odezwała się moja przeszłość agencyjno-reklamowo-marketingowa. Nie mogę przecież stworzyć nowego produktu nie tworząc najpierw jego nazwy i logo

Pomysłów miałam wiele - skróty od naszych imion, nazwy kwiatów, polskie, zagraniczne... niezliczone. W końcu pomyślałam, że skoro tak kocham kwiaty to może to jest jakiś trop i najprościej w świecie wymyśliłam nazwę AMOFIORI czyli z włoskiego Kocham Kwiaty (poprawcie mnie jeżeli się mylę).

A potem, będąc jednocześnie nieprzejednaną zwolenniczka "czystej formy" zaprojektowałam i dałam do wygrawerowania proste logo na stalowej tabliczce z czterema gwoździkami. Ot, takie zabawy wynikające z tęsknoty za starym korporacyjnym życiem :)


Tylko, że to jeszcze nie znaczyło, że posiadam fotel, o którym cała ta historia.

Fotel znalazłam po nie tak długich poszukiwaniach w sklepie z antykami w Piasecznie. W zasadzie znalazłam bliźniaki - 2 obrzydliwe, stare, brązowe fotele, w (uwaga!) kwiaty... koloru miodowego. Lepiej nie wyobrażajcie sobie tego paskudztwa. Mam zdjęcia.




Brrrrr... Nabyłam ale nie odebrałam, bo nie chciałam czegoś takiego widzieć we własnym domu. Zrobił to za mnie Pan Konserwator Jarosław Wasiak, który zgodził się zabrać fotele i poczekać na dostarczony przeze mnie materiał i akcesoria do renowacji. 

Rozpoczął się kolejny etap tworzenia czyli poszukiwanie odpowiedniego materiału obiciowego. A nie jest to sprawa prosta. Tylko, że tym razem nie z powodu braku wyboru ale z powodu trudności wyboru wśród niezliczonych, przepięknych, włoskich, angielskich, francuskich,   cudownych materiałów - tego jednego najodpowiedniejszego.. Osiołkowi w żłobie dano...

Moja shortlista ostatecznie była taka:

  kwiaty, kwiaty...


  kwiaty, kwiaty...
   kwiaty i kwiaty...



Zgadnijcie, który wybrałam?


Angielski materiał Villa Nova Sarawak Pear 
(pozdrowienia dla sklepu Decodore w Warszawie!)

Fotel Ludwik Filip z połowy XX wieku oraz jego brat bliźniak został:
wybebeszony,
zaopatrzony w nowe wnętrze, sprężyny i nie wiem co jeszcze,
przemalowany na biało,
obity w nowy materiał,
wykończony odpowiednio dobranym przeze mnie sznureczkiem,
oznaczony tabliczką Amofiori.

Panowie i Panie,
przedstawiam Nowy Stary lub Stary Nowy
Fotel Amofiori












Prosze zwrócić uwagę na detale - podziwiam kunszt wykonania Pana Jarosława.

I tym sposobem stary nowy fotel wpisał się Ogólną Koncepcję Transformacji i z Ludwika Filipa stał się 
jego Wysokością - Fotelem Amofiori I.



Już myślę o następnych.












Babka drożdżowa na .. Prezent Ślubny!

Sezon ślubów rozpoczęty! 

Pary prześcigają się w wyborze oryginalnego miejsca na wesele, stroju, czy... coraz bardziej oryginalnych list prezentów ślubnych. Coraz częściej goście proszeni są, żeby zamiast kwiatów przynieść butelkę dobrego wina, CD czy maskotkę, którą potem oddają potrzebującym. Nie obowiązują już białe suknie ślubne, welony, przesądy o oglądaniu panny młodej w sukni ślubnej przed ślubem... W zasadzie nic nie powinno już nas zdziwić...

A jednak.

W zeszłym tygodniu mieliśmy z mężem być gośćmi na ślubie jego kuzynki Nicole. Ślub organizowany w domu Panny Młodej. Mieszanka tradycji i nowoczesności zarazem, dopracowany w najdrobniejszych szczegółach. Przygotowywany pieczołowicie przez prawie pół roku przed. 

Jakież było moje zdziwienie, kiedy na dwa dni przed uroczystością Nicole zadzwoniła do mnie z prośbą, by do prezentu, który dla nich mamy dodać jeszcze... ciasto własnej roboty!

"Wiesz wszystkie ciotki coś przygotowują: jakieś szynki, kiełbasy i różne przetwory... Fajnie by było gdybyś ty przyniosła coś słodkiego..." W sumie nie wiem co mnie bardziej zdziwiło - zaliczenie mnie do ciotek (czy ja już jestem taka stara?:)) czy to, że mam sama, własnoręcznie upiec ciasto godne Stołu Weselnego na Przyjęciu, o który mówi się nieustannie od pół roku. Międzynarodowe towarzystwo, wystylizowane stoły, catering, wspaniałe wina, domowe nalewki, frykasy domowej roboty ... i moje ciasto.

Cóż, słowo się rzekło, w zasadzie z zaskoczenia i ogromnej sympatii do Nicole nie odmówiłam. Dla mnie nie ma rzeczy niemożliwych. 

Wybór i decyzja byla natychmiastowa - ciasto drożdżowe z różą. 
Nie, nie z owocem dzikiej róży, ani żadnym innym jego przetworem ale z cudownym nadzieniem z tartych płatków róży cukrowej. Mało znanym rarytasem, który udaje się czasem kupić na małych lokalnych ryneczkach na południu Polski. Przysmak ten, kupowany przeze mnie ilekroć jestem w Nowym Sączu, trzymam na specjalne okazje, a babkę drożdżową z takim nadzieniem uczyniłam moim Specialite de la Maison.

Uznałam, że taka babka nie zginie wśród innych smakołyków, jej różany, dość niespotykany aromat zadziwi niejedno podniebienie... pozostało jedynie pomyśleć o jej ślubnym ubranku.

I tu na ratunek przyszedł mi... Empik. I nie myślcie, że poszłam tam szukać książki z poradami "Jak zrobić ozdobny lukier na ślubne ciasto". Otóż księgarnia ta od jakiegoś czasu poszerza swój asortyment o dość kuriozalne jak na ten typ sklepu dodatkowe produkty, miedzy innymi - przybory kuchenne i artykuły spożywcze. Pamiętałam, że widziałam tam kiedyś również ... posypki amerykańskiej firmy Wilton. 

Nabyłam więc dwie takie posypki w kolorach: perłowym i różowym, dokupiłam pasującą wstążeczkę, talerz (jestem ciągle w Empiku!!!!), papier ozdobny oraz ...kwiaty (ze specjalnymi fiolkami, żeby nie zwiedły - już poza Empikiem) i rano przed ślubem, zamiast siedzieć u kosmetyczki, fryzjera, manicurzystki... upiekłam ciasto na Ślub Nicole i Jakuba!

Et Voila! Oto i moja Babka. 
Mam nadzieję, że stanęła na wysokości zadania.


Nicole i Jakubie, Różowego Życia Wam Życze!




Dzięki Wilton! 

Przepis na moją babkę drożdżową zdradzę przy najbliższej okazji :)



czwartek, 13 czerwca 2013

Drogi Gościu, 
dziękuje za odwiedzenie mojego blogu, który 
startuje właśnie dziś! 
Po kilku latach starań, pracy, zabawy i prób przekuwania pasji wnętrzarskiej w nowe zajęcie zawodowe 
13 czerwca 2013 roku 
doczekałam się mojej pierwszej poważnej publikacji na łamach czasopisma branżowego.

To wyróżnienie oraz zadowolenie osób, którym pomogłam w "uporządkowaniu" i udekorowaniu wnętrz, mieszkań, miejsc pracy ośmieliło mnie do dzielenia się moimi pomysłami na upiększanie otaczającej nas przestrzeni na łamach mojego blogu.

Nazwa Amofiori nawiązuje do tego, że oprócz zabawy kolorami, kształtami i fakturami - kocham kwiaty. Moje projekty często do nich nawiązują. Ich kształty i kolory mnie inspirują. A motyw kwiatowy to jeden z moich ulubionych w doborze materiałów, tapet czy innych elementów dekoracji wnętrz.

Kocham je fotografować
Ale nie tylko je.

Próbkę tej mieszanki, mam nadzieję - interesującej - dla czytelnika znajdziecie na moim blogu...

Witam na moich stronach i zapraszam do zaglądania 
oraz dzielenia się swoimi sugestiami i opiniami.

Kinga Popławska :)


   
Magnolia Stellata czyli Gwiaździsta w moim ogrodzie,
czyż nie jest piękna